Zacznę od tego, że bawiłem się wieloma kablami bardzo dużo i HMS Capriccio to najlepsze druty jakie miałem w swoim systemie. No prawie najlepsze, bo przebija je najwyższy model HMS - Gran Finale, no ale one kosztują kilka tysięcy dolków!!!...Czy są warte takiej dopłaty - kwestia gustu i zasobności portfela.
Skupię się jednak nad Capriccio, które w katalogu niemieckiego producenta zajmują pozycję drugą od góry. Te bardzo popularne w Niemczech i zupełnie nieznane w Polsce kable wyposażone są w dwie tajemnicze puszki - zarówno od strony wzmacniacza, jak i głośników. Nie wiem, czy to zasługa owych puszek, ale kable są bardzo uniwersalne. Grały u mnie i z tranzystorami i lampami i zawsze spisywały się świetnie.
HMS dodaje plastyczności, analogowości, aury muzykalności i przestrzenności.
Wszystkich oddechów, mlaśnięć, szczegółów jest cała gama, a co najważniejsze pięknie wpasowują się w całość. Capricio dobrze akcentuje różnice pomiędzy brzmieniem tego samego instrumentu - trąbka raz subtelna i jedwabista za moment potrafi prześwidrować powietrze i uszy. Talerze to metaliczne od uderzeń pałeczek, to szeleszczące miotełkami. Plastyczne, delikatne dźwięki plumkającego fortepianu potrafią przyatakować basem czy sopranami. Poszczególne struny kontabasu i rezonanse skrzyni też odtworzone są znakomicie. Na basie jest i drive i głębia i różnorodność. Wszystko to jest całkowitym przeciwieństwem "tranzystorowości" brzmiania. Uważam, że powinien znaleźć się w Polsce dystrybutor tych drutów, bo są zdecydowanie warte grzechu.